Z kamerą wśród głasków

Oprócz bycia istotą społeczną i relacyjną, jesteśmy także istotą sceniczną. Szczególnie w pracy gramy pewne role. Osiągający zdumiewające wyniki w maratonach manager, stawia równie długodystansowe oczekiwania względem swoich współpracowników, którzy jednocześnie grają rolę kozła ofiarnego. Wychowująca trójkę dzieci matka kończy przemiłą rozmowę z nauczycielką, by zaraz stać się niewrażliwą szefową lub kimś głuchym na sygnalizowane potrzeby klienta. 

Jednak to nie jest tak, że gramy (najczęściej nieświadomie) jedynie negatywne role. Możemy przyjąć rolę bohaterskiego i silnego szefa, podczas gdy przed rozpoczęciem spotkania z zespołem wzruszenie lub rozczarowanie ściska nam gardło. Trzymamy na wodzy targające nami emocje. Nawet jeśli mamy ochotę, by wyładować je na koledze z biurka obok, który po raz setny pyta nas o to samo. Człowiek ze swojej natury dobry przyjmuje role i maski, ponieważ chce chronić swoją wrażliwość. Gramy, gdyż chcemy wspierać sami siebie mądrymi decyzjami, mającymi nam zagwarantować sukces, zamiast wsadzić nas na minę biznesowego wysiłku. Zamiast wysiłku mamy grę – często działamy jak na autopilocie. Zamiast oddychać pełną piersią, zgodnie ze światem i własnymi wartościami, kończymy z relacyjną porażką lub utraciwszy coś równie ważnego. A w te relacje wkradł się teraz jeszcze jakiś covidowy ‘bug’.

Tę grę można przerwać, zakończyć. Oczywiście potrzebny jest do tego asertywny wysiłek, który powinien być ukierunkowany na ustalenie nowych zasad i sposobów współpracy lub przypomnienie, uświadomienie dotychczas obowiązujących. Kluczem do przerwania biegu tylko po wynik jest wiedza o tym, jak zdobyć tzw. głaski (uważność). Nie dzięki manipulacjom i odgrywanym rolom, lecz dzięki współpracy z innymi. Należy brać odpowiedzialność za swoje role i relacje, również te zawodowe. To przyjęcie postawy, która zakłada szacunek dla drugiej osoby, dla jej różnorodności i współpracę opartą na empatii, czyli użycie najsilniejszego głasku, jakim jest pełna i akceptująca uważność przekazywana drugiej osobie. To jest postawa: Ja jestem OK i Ty także jesteś OK.

Pojęcie głasku wywodzi się z rozważań Erica Berne’a („W co grają ludzie?). Jego zdaniem ludzie odgrywają role – świadomie lub też nie. Jesteśmy ludźmi z całym bogactwem emocji, umysłów, ciał, wartości i doświadczeń. Ludzie graja, bo się różnią – zarówno mocnymi stronami, jak i tymi, które wymagają rozwijania lub radykalnej zmiany. Mają różne niezaspokojone potrzeby i aspiracje, potrzebę bycia ważnym, docenionym i zauważonym. Grają o głaski, bo chcą czuć się dobrze, chcą zadbać o swój dotychczas zbudowany świat i poczucie własnej wartości. W tej grze wcale nie chodzi o zabawę, lecz o emocje, takie jak smutek i strach, ale także radość i szczęście. 

Wygrana w tej grze nie zawsze powoduje, że czujemy się szczęśliwi. Odgrywanie bowiem jest zaprzeczeniem autentyczności. Głask, inaczej zwany znakiem rozpoznania, nie jest zatem żadną nagrodą, lecz pozytywnym lub negatywnym zewnętrznym bodźcem, interakcją. Czymś, czym obdarzamy się nawzajem w relacji ustnej, wzrokowej, ale także wirtualnej, np. w postaci ‘lajku’, emotki lub innej reakcji na wpis w Internecie. Brak tych znaków rozpoznania, często przypomina męki mitycznego Tantala. 

Potrzebny jest asertywny wysiłek, ponieważ uświadomienie wiąże się ze zmianą, a zmiana wymaga wysiłku. Nie jest tak, że jesteśmy cyniczni. Bardzo często po prostu nie zdajemy sobie sprawy, że zostaliśmy w grę wciągnięci lub nawet nieświadomie staliśmy się jej inicjatorami. Z obowiązku ochrony własnej wrażliwości, działamy bezrefleksyjnie, nawykowo, poddani pod dyktando codziennego stresu, a często nawet znieczuleni przez pęd o rynek, klienta i wyniki.

Izolacja w pandemii obnażyła gry psychologiczne, ale również niejako przyspieszyła wychodzenie z przekonania, że szczęście jest kategorią zupełnie niebiznesową. Kiedyś grano w grę ‘Dziel i rządź’, dzisiaj już wiemy, że zestresowany lub nieszczęśliwy człowiek nie jest w pracy w pełni wydajny. Tym co decyduje o jego szczęściu, są dobre, głębokie, autentyczne i uważne relacje międzyludzkie, które wiążą się z kolei z pozytywnymi emocjami i doświadczeniami. A jakość tych relacji jest jednocześnie jakością komunikacji.

Dobre relacje międzyludzkie to praktyka i doświadczenie budowanie dzień po dniu, a nie zakończenie lektury, zaliczenie kursu lub szkolenia. W komunikacji online jeszcze bardziej zakładamy kostiumy filtrów dostarczanych przez różne komunikatory. Z drugiej strony, gdy np. nie włączamy kamerki, pozbawiamy sami siebie możliwości, chociaż minimalnego kontekstu społecznego i relacyjnego. W trakcie telekonferencji nie jesteśmy w stanie obserwować bezpośrednio mowy ciała, mimiki, gestykulacji osób, z którymi pracujemy. Trudniej jest być tu i teraz. Brak takich komunikatów powoduje, że mocno się męczymy, bo mowa ciała jest bardzo ważnym kanałem komunikacyjnym. Informuje nas o tym, jakie są autentyczne intencje i postawy osób, z którymi współpracujemy.


Przeczytaj pozostałe części artykułu!